Pogoda budzi nas całkiem ładna. Ja nie mogę wstać. Śniło mi się, że bronię Warszawy okupowanej przez Chińczyków. Bardzo często mam sny wojenne. Ruszamy w stronę Andalsnes. Po drodze kolumna motocykli macha przyjaźnie i trąbi. Odbijamy w lewo przy znaku na Trollstigen. Zaczyna się morderczy podjazd. Trollstigen to jedna z największych atrakcji turystycznych tutaj. Widać to po ilości turystów. Jest to droga zbudowana nie pamiętam kiedy i nie pamiętam po co. Ma (od skrętu z E136 na górę) ze 20 km pod górę. Wjazd zajął nam ok 3 godziny, zależy jak liczyć (chyba od parkingu ze znakiem z trollem). Od znaku ostrzegawczego z trollem do pktu widokowego jest 6 km i chyba 11 zakrętów 180 stopni. Każdy zakręt się jakoś tam nazywa i jest tabliczka. Ruch ogromny. Wyprzedza i mija nas mnóstwo kamperów, samochodów i autobusów. Muszą się przepuszczać, czekać, czasem cofnąć. Niektórzy kierowcy machają, inni biją brawo, czy pokazują kciuk do góry. Z każdym metrem widok z góry zaczyna przypominać zdjęcie z Wikipedii, jest coraz piękniej. Popaduje.